Pomarańcza
Wyciskam sok z przeciętej pomarańczy.
Skóra z napięcia aż pęka.
Sączy się sok jak z rany.
Dłoń oblepia.
Rzucam połówką pomarańczy o ścianę.
Plask.
Patrzę, jak ścieka.
Na ścianie plama — hmm.
“Dziwne jak z mojej dłoni.”
To samo się dzieje na różnych płaszczyznach.
Patrzę na ścianę.
Plama patrzy na mnie.
Coś nas łączy:
ślady pomarańczy.
Co dalej?
Podchodzę do niej i spoglądam na podłogę.
Leży tam zaciśnięta,
zgięta,
połówka pomarańczy.
Sok z niej wciąż wycieka.
Czy tak okrutnik męczy swą ofiarę?
Czy patrzy aż z niej życie wycieka?
Ile zatem warte jest życie człowieka?
Czy warte porodu?
Czy warte jedzenia?
Czy warte…?
Wracam do blatu.
Mokrą ścierkę ze zlewu wyciągam.
Odkręcam kran.
Obmywam rękę czystą wodą.
Podchodzę do ściany, ścieram ślady.
Nie ma plamy, nie ma zbrodni?
Podnoszę pomarańczę z ziemi.
Wracam do blatu.
Coś miałem zrobić?
Słońce mnie oślepia.
© 2025 Rafał Górecki Tekst: Rafał Górecki (wszelkie prawa zastrzeżone)
Muzyka: wygenerowana przy użyciu Suno AI