Pośpiech
Ulice nocą.
Miasto stu mostów.
Wrocław.
Szybki krok.
Ożywiona rozmowa.
"Chopin?"
"Transmisja w telewizji."
"Muzyka z innej epoki."
"Cofa depresję jesienną."
"Uważaj, rowerzysta!"
Dialog płynie dalej, jak statek po Odrze.
Nr 13.
To nasz tramwaj.
Biegniemy.
Trzeba zdążyć.
Udało się.
Bilety kasujemy.
Drzwi zamknięte.
Szarpie.
Jedziemy.
Tu tu,
tu tu,
tu tu,
tu tu.
Wysiadamy.
Szybki krok.
Przed nami skromna kafejka.
Pośpiech zostawiam przed wejściem.
Wchodzimy.
Rozglądam się.
Ciepłe wnętrze.
Wolno podchodzę do lady.
"Dzień dobry."
"Co dla panów?"
"Dwie kawy."
Siadamy i czekamy.
Dialog nie ustaje.
"Kawę prażyłeś?"
"Tak, dawno temu."
"Różne ziarna."
"Pękały, strzelały w piekarniku."
"Uwaga, kawa!"
Brzęk filiżanek.
Stoją bezpiecznie na stole.
Pochylam głowę.
"Ach."
"Jak pachnie."
"Ach."
"Jak smakuje."
"Pycha."
Kawa dopita.
Nagły zryw, świst i gwizd
słychać za drzwiami.
Ktoś ukradł mój pośpiech,
który przed lokalem zostawiłem.