Zostawiłem telefon w domu. I poczułem się wolny.
Kilka dni temu przeczytałem na Medium artykuł o uzależnieniu od elektroniki. Autor opisywał, jak trudno nam się odłączyć, jak ciągle sprawdzamy powiadomienia, jak technologia pochłania nasz czas.
Na końcu napisał: "Potrzebujemy rewolucji duchowej, nie elektronicznej."
Nie zgodziłem się. Myślałem: dlaczego mamy wybierać? Obie sfery mogą się rozwijać razem. Sfera duchowa jest po prostu zaniedbana.
Ale dwa dni później zostawiłem telefon w domu. Przypadkowo. I zrozumiałem, że autor miał rację - tylko nie tak, jak myślałem.
Rano spieszyłem się z córką do lekarza. W połowie drogi zorientowałem się - telefon został w domu.
Pierwsza reakcja? Panika.
Myśli pędziły: "Ktoś pewnie dzwoni? Co, jeśli coś pilnego? A jeśli lekarz odwołał wizytę?"
Ale potem... odgoniłem te myśli. I stało się coś niespodziewanego.
Poczułem wolność, ekscytację i niepokój. Te emocje to było Coś intensywnego. Coś czego nie czułem od lat.
I nagle wróciło wspomnienie: miałem znowu siedemnaście lat. Wychodziłem z domu bez telefonu, bo telefon nie były w tamtym czasie tym czym stały się teraz. Części naszej codzienności. Obsesją.
One wtedy po prostu były.
To uczucie wolności, które zabłysło jak światło w ciemną noc - nie w sensie "uciekam z więzienia", ale wolności duchowej. Brak ciężaru. Brak niewidzialnej smyczy.
---
Czas bez zegarka
Nie miałem telefonu, więc nie mogłem sprawdzić godziny. Nie noszę zegarka - jak większość ludzi dzisiaj.
Zastanowiłem się: kiedy ostatni raz nie wiedziałem, która godzina?
Odpowiedź: nie pamiętam.
Żyjemy w ciągłym wyścigu z czasem. Sprawdzamy godzinę dziesiątki razy dziennie. Planujemy każdą minutę.
Tego ranka po raz pierwszy od lat nie wiedziałem, ile mam czasu. I to było... wyzwalające.
---
Rewolucja, której potrzebujemy to odwaga, żeby zrobić coś starego (dla niektórych - coś nowego):
Wyjść z domu bez telefonu.
Niecodziennie.
Chociaż raz.
Jeden dzień.
Jedna godzina.
---
Co się stanie, kiedy będziesz bez telefonu?
Może będziesz potrzebował skontaktować się z kimś bliskim. I co wtedy?
Pojedź do niego. Zrób sobie przygodę. Może będzie w domu, a może nie - trudno.
Ale w drodze może przyjść ci do głowy cenna myśl. Rozwiązanie, którego szukałeś. A może po prostu poczujesz, jak to jest żyć tu i teraz, a nie w ciągłym oczekiwaniu na powiadomienie.
---
Ta rewolucja nie wymaga manifestów, wymaga odwagi by być, by poczuć siebie.
Pytanie brzmi: czy ty ją masz?
---
P.S. Ten artykuł powstał, bo przeczytałem cudzy tekst na Medium. Nie wiemy, kiedy czyjaś praca obdaruje nas nowym pomysłem - na tekst, na książkę, na zmianę w życiu. Dlatego warto czytać.